Indonezja

Po opuszczeniu Komodo Island zaznaczonej na tej mapie pieknymi jaszczurkami, skierowalismy sie w strone kolejnej, ale duzo wiekszej indonezyjskiej wyspy Sulawesi
Sulawesi

Sulawesi zwana kiedys Celebes jest czwarta co do wielkosci i trzecia pod wzgledem zaludnienia wyspa Indonezji, a jej najwiekszym miastem jest Makassar, do ktorego wlasnie zmierzalismy
Makassar

Makassar zwany jest tez czasem Ujung Pandang i juz w XIV wieku znany byl jako wazny port, ktory w 1512 roku opanowali i zasiedlili Portugalczycy, a 150 lat pozniej w 1667 roku przeszedl on w rece Holendrow

Dla nas najwazniejsza jego zaleta byl fakt, ze port do ktorego przybilismy znajdowal sie wlasciwie w centrum miasta

Na nabrzezu czekal na nas wielki plakat powitalny razem z grupa chlopcow ubranych w tradycyjne stroje

Ktorzy przy dzwiekach lokalnej muzyki wykonali dla nas jakies tamtejsze tance

Potem zas ustawili sie wzdluz czerwonego dywanu prowadzacego do wyjscia, po ktorym przechodzili pasazerowie

No a na koniec byla jeszcze mozliwosc zrobienia sobie zdjecia z troche starszymi przedstawicielami lokalnych mieszkancow w rowniez pieknych i tradycyjnych strojach

Po opuszczeniu glownego terenu portowego wynajelismy taksowkarza, ktory zawiozl nas do starego portu, gdzie najwieksza turystyczna atrakcja bylo cale osiedle starych domkow na palach, zbudowanych na wodzie i ciagle jeszcze zamieszkalych

Cos strasznego ze ludzie do dzis zyja w takich warunkach, choc czesciowo sami sa sobie winni, bo ilosc smieci na blotnistym brzegu podczas odplywu byla wprost przerazajaca

No a o normalnych warunkach sanitarnych to pewnie nikt tam tez nie slyszal i wszystko co niepotrzebne szlo do wody

Troche ladniejszy widok mielismy po drugiej stronie betonowego pomostu, gdzie znalazly dla siebie miejsce jakies duzo nowsze jednostki plywajace

Te wieksze to byly trawlery rybackie

A wsrod mniejszych te bardziej kolorowe z niebieskimi daszkami, mogly byc lodkami rekreacyjnymi

Wygladaly one szalenie malowniczo, a bylo ich tak duzo, ze ich linia zamykala caly horyzont

Tuz obok na brzegu odkrylismy rownie kolorowy meczet sluzacy pewnie wszystkim mieszkajacym i pracujacym tam ludziom

Kolejnym miejscem gdzie zawiozl nas nasz kierowca byl stary XVII to wieczny holenderski fort nazwany Fort Rotterdam

Zbudowany on zostal przez Holendrow na miejscu starego fortu nalezacego do dawnych wladcow krolestwa Gowa

W swoim wnetrzu fort posiada 13 historycznych budynkow z ktorych 11 jest orginalnych i pochodzi z XVII stulecia

Byl on otoczony 7 metrowymi murami i mial 6 bastionow, z ktorych do dzis pozostalo 5

Po wejsciu do srodka zaczelismy sami rozgladac sie dookola, wkrotce jednak zostalismy zaatakowani przez jakiegos profesora z lokalnego uniwersytetu, ktory zaproponowal nam swoja studentke jako przewodniczke

Chodzilo o to, zeby mogla dzieki temu wyprobowac swoj angielski, wiec nie zastanawiajac sie dlugo postanowilismy skorzystac z jej uslug

Oprowadzila ona nas miedzy innymi po szerokich murach, skad mielismy dobry widok na calosc cytadeli

A takze na wyrosle w jej poblizu budynki mieszkalne, powstale juz w duzo pozniejszym okresie

Tuz pod murami na koncu jednego z bastionow, zamiast fosy odkrylismy szeroka ulice, ktora laczyla fort z reszta miasta

W koncu znowu znalezlismy sie na dole w centralnym punkcie cytadeli

A w jednym z budynkow otaczajacy glowny plac znajdowalo sie muzeum poswiecone historii tego terenu

Znalezlismy tam piekna makiete starego fortu

Ale najwiecej eksponatow pochodzilo z lokalnych tradycji jak chocby ta orginalna lodz wioslowa, jaka poslugiwali sie tubylcy

Jeszcze ciekawiej wygladala lodz rybacka zwana Bagang Boat, bedaca raczej plywajaca rybacka chata przystosowana do nocnych polowow

A to juz lokalne wyroby rzemieslnicze, ktore az mienily sie wieloma barwami, a najwiecej czerwienia i zlotem

Bardzo orginalne byly rowniez domostwa w jakich mieszkala ludnosc z tamtejszych okolic

Po zwiedzeniu tego bardzo ciekawego muzeum nadszedl czas opuszczenia fortu, choc nie za bardzo wiedzielismy co jeszcze warto zobaczyc w miescie

Z pomoca przyszedl nam wspomniany juz poprzednio profesor i poradzil jazde do skansenu orginalnych domow z tamtego rejonu, ktorego nie znalezlismy na zadnej mapie turystycznej, wiec musial on takze wytlumaczyc naszemu kierowcy jak i gdzie jechac

Oczywiscie troche pobladzilismy, ale w koncu udalo sie nam tam dotrzec, choc miejsce to nie bylo jeszcze zbyt popularne

Skansen znajdowal sie na terenie starego fortu Baruga Somba Opu, bedacego kiedys siedziba dawnych wladcow tego terenu

Podczas naszego spaceru najpierw trafilismy na ogromne drewniane chaty zbudowane na palach wysoko nad ziemia

Byly to miejsca gdzie odbywaly sie roznego rodzaju spotkania miejscowej ludnosci

Niestety jednak w czasie naszej wizyty wszystko bylo pozamykane

Idac dalej wsrod zielonych ogrodow dotarlismy do jeszcze ciekawszych budowli jakich nigdy nie widzielismy, ktore zwane sa Tongkonan

Sa to typowe domostwa plemiona Torojan zyjacego na poludniu Sulawesi, a ich najbardziej charakterystycznym elementem sa ogromne dachy zbudowane w ksztalcie lodzi

Podobno symbolizuja one lodzie na ktorych przodkowie tego plemiona przyplyneli na Sulawesi z Chin, a legenda mowi, ze poniewaz podczas sztormu lodzie te ulegly tak wielkiemu zniszczeniu, ze staly sie bezuzyteczne, wiec uzyto je na dachy domow
Domy ustawione sa zawsze w kierunku polnoc-poludnie, a wejscie do nich znajduje sie po polnocnej stronie

Tradycyjnie stoja one wszystkie na palach i skladaja sie z trzech czesci: dachu, czesci mieszkalnej oraz miejsca pod podloga przeznaczonego dla zwierzat

Szczyty drewnianych paneli sa przepieknie dekorowane tradycyjnymi rzezbami i malunkami, ktore zawieraja cztery symboliczne kolory; czarny, zolty, bialy i czerwony

Podczas naszego spaceru wsrod tych orginalnych budowli dotarlismy tez do budynku muzealnego starego fortu, ale czas nam sie konczyl wiec juz do niego nie wchodzilismy

Jedynie w powrotnej drodze do samochodu przystanelismy na chwile przy ruinach starych murow

Ktore kiedys opasywaly caly fort, ale byly to jedyne pozostalosci po nim jakie udalo sie nam zobaczyc

Po powrocie do centrum miasta, juz na piechote ruszylismy jego ulicami

Ktore w pewnych miejscach wydawaly sie wprost nie do przejscia

Potem jednak dotarlismy do troche spokojniejszego miejsca

A niektore boczne uliczki wygladaly naprawde uroczo

A wogole widac bylo, ze zywymi kolorami miasto stara sie zatuszowac brzydote niektorych miejsc i rozweselic troche szarosc zabudowy

Nasz spacer zakonczylismy na nabrzezu w dzielnicy zwanej Pantai Losari, gdzie bylo duzo spokojniej niz na ruchliwych ulicach

Wzdluz morza ciagnela sie tam dluga i pozakrecana promenada, bedaca produktem juz bardziej nowoczesnych czasow

Po dalszym krotkim marszu dotarlismy do miejsca z wielkim napisem z nazwa miasta

I to nie jednym, bo kawalek dalej pojawil sie kolejny taki napis tylko w innym kolorze, a w jego tle ukazal sie nam tzw plywajacy meczet, ktory zbudowany jest na cementowej plycie ustawionej na palach

Na promenadzie znajduje sie wiele rzezb czy tez pomnikow, obrazujacech historie tego miejsca

Ktore przypominaly tez o tradycyjnej roli tego miasta jako waznego portu

Wkrotce jednak przegralismy ze strasznym upalem jaki panowal na zewnatrz i choc na chwile schronilismy sie do wnetrza nowoczesnego centrum handlowego, ktore znalezlismy w poblizu

Bylo ono ogromne, ale juz nie mielismy sil na lazenie po sklepach, a jedynie na chwile odpoczynku w klimatyzowanym wnetrzu

Wkrotce potem ruszylismy z powrotem do miedzynarodowego portu pasazerskiego, gdzie przywitaly nas piekne dziewczyny

A byly tak slicznie ubrane w tradycyjne stroje, ze oboje nie odmowilismy sobie z nimi zdjecia

Potem juz z pokladu moglismy jeszcze jakis czas poogladac panorame miasta

Ktora moze nie byla najpiekniejsca, ale za to bardzo kolorowa

Najciekawiej wygladalo kilka obiektow w poblizu portu

Wsrod ktorych wyrozniala sie wspaniala kopula pobliskiego meczetu

A po drugiej stronie slonce chylilo sie juz ku zachodowi malujac na wodzie zlocista smuge

Ktora po pewnym czasie zrobila sie pomaranczowa

Az w koncu ognista kula zanurzyla sie w nisko wiszacych chmurach zabarwiajac niebo i morze na czerwono

W porcie doczekalismy pelnego zmierzchu, a wkrotce potem ruszylismy w dalsza droge zostawiajac za soba swiatla ginacego w oddali miasta
|