Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nowa Kaledonia
Nasza podroz po wyspach Pacyfiku konczyla kolejna wizyta w Nowej Kaledonii
Noumea
Gdzie wstapilismy do pieknej stolicy tego kraju Noumei, ktora wlasciwie lezy na trasie prawie wszystkich wypraw w tamte strony
Mimo wczesnej godziny zostalismy powitani przez lokalnych folklorytycznych muzykow i tancerzy, ktorzy swoimi bebnieniami obudzili caly statek
Zanim jednak zalatwiono wszystkie formalnosci, slonce wzeszlo juz dosc wysoko, a miasto zaczelo tetnic zyciem
Tym razem przybilismy w porcie pasazerskim, wiec cale jego centrum rozlozylo sie u naszych stop
Poniewaz jednak byl to juz nasz czwarty pobyt w Noumei, wiec nie spieszylismy sie zbytnio
I najpierw przeszlismy sie dookola po pokladzie podziwiajac piekna scenerie w jakiej ulokowalo sie to miasta, ktora nigdy nie przestala nas zachwycac
W koncu jednak zeszlismy na lad, bo pogoda byla zbyt piekna, zeby ja marnowac na statku
Zanim jednak ruszylismy na podboj miasta pokrecilismy sie jeszcze troche przy porcie, ktorego dzisiejsza ozdoba byl nasz piekny Pacific Jewel czyli Klejnot Pacyfiku
Bardzo dobrze widac stamtad rowniez bylo waskie wejscie do zatoki, ktora stanowila wspanialy naturalny port
Wkrotce jednak ruszylismy na ulice miasta i po chwili znalezlismy sie w miejscu, do ktorego jeszcze nie trafilismy podczas naszych poprzednich wizyt
A byla nim kolorowa i upstrzona lampionami uliczka nazwana Chinatown czyli Chinska Dzielnica, na ktora prowadzila charakterystyczna chinska brama
Idac dalej dotarlismy znowu nad zatoke, ktora w tym miejscu byla chyba najbardziej malownicza
Znajdowal sie tam bowiem port jachtowy, a dziesiatki zaglowek lagodnie kolyszacych sie na blekitnej wodzie malowalo rzeczywiscie przepiekny obrazek
Niektore jachty byly dosc pokaznych rozmiarow, ale znalezlismy tam tez i mniejsze jednostki plywajace jak chocby motorowe pontony
Najbardziej niesamowicie wygladal jednak gesty las masztow rysujacych sie na blekitnym niebie
Bylo to naprawde przesliczne miejsce, wiec nic dziwnego ze zatrzymalismy sie tam na chwile
Postanowilismy rowniez przejsc sie wzdluz pieknie zagospodarowanego nabrzeza
Rzucajac przy okazji okiem na stosunkowo jak na port czysta wode
Jakiez bylo nasze zdumienie, gdy odkrylismy ze na dnie znajduje sie rafa koralowa, a wsrod niej mozna bylo wypatrzec golym okiem jej kolorowych mieszkancow
Znalezlismy tam wiele rodzajow roznej wielkosci rybek krecacych sie wsrod koralowcow
A niektore probowaly ukryc sie na dnie, upodabniajac sie swoim wygladem do otoczenia
Udalo sie nam rowniez wypatrzyc niewielkiego weza morskiego
Ktory rowniez niewiele roznil sie od srodowiska w ktorym zyl
Po chwili podziwiania rafy ruszylismy dalej az dotarlismy do koncowej grobli zamykajacej akwen portu jachtowego
Okazalo sie jednak, ze kolejna czesc zaglowek znalazla dla siebie miejsce takze poza nim
Z tej perspektywy, przeslaniajac swoimi sylwetkami cale wejscie do zatoki
Nic nie zdolalo jednak przeslonic naszego poteznego statku, ktory gorowal nad wszystkim co bylo dookola
Poniewaz grobla, na ktorej sie znalezlismy konczyla nasza trase spacerowa, wiec po chwili udalismy sie w droge powrotna
Nie omieszkajac oczywiscie znowu zatrzymac sie na chwilke nad woda
I tym razem udalo sie nam wypatrzec cos ciekawego, cos czego bezskutecznie poszukiwalismy na australijskiej Wielkiej Rafie Koralowej
A byl nim kolejny waz morski i ten chyba nalezal do gatunku Laticauda Colubrina tych najbardziej jadowitych i o dziwo zyl praktycznie w centrum stolicy Nowej Kaledonii
A ta zdegustowana mina to dlatego ze az tutaj musielismy przybyc aby te weze zobaczyc, ale poniewaz nikt nie zostal ugryziony, wiec spokojnie moglismy pomaszerowac dalej
Przechodzac obok wspanialego, nowoczesnego obiektu bedacego siedziba biur rzadowych
A takze przy duzo mniejszym, ale rowniez bardzo stylowym budynku zawierajacym restauracje i wygladajacym jak te nalezace do pobliskich marketow
Idac dalej wzdluz najnowoczesniejszej czesci centrum
Dotarlismy do memorialu poswieconego amerykanskim zolniezom stacjonujacym w Nowej Kaledonii i walczacym na Pacyfiku podczas II wojny swiatowej, ktory zawieral ogromna polkule obrazujaca ten teren, otoczona slupami w kolorach symbolizujacych flage amerykanska
Potem zas znowu wkroczylismy na te starsze ulice
I wkrotce po raz kolejny znalezlismy sie przy chinskiej uliczce
A spacer tamtedy byl dosc przyjemny poniewaz ruch w miescie jakby wymarl i nic nie zaklocalo naszej wedrowki
Ktora w koncu zaprowadzila nas na centralny plac miasta zwany Placem Kokosowym, a w tej jego czesci dominowala piekna altanka o dosc duzych rozmiarach, ktora jednak akurat okupowala lokalna mlodziez
Dla siebie znalezlismy wiec inne miejsce, a mianowicie miejskie muzeum, w ktorym jeszcze nie bylismy, a ktore umiescilo sie w zabytkowym budynku bedacym kiedys glowna kwatera pierwszego tamtejszego banku
Oprocz wielu eksponatow z obu wojen swiatowych, przedstawialo ono miedzy innymi XIX wieczny styl zycia bialych osadnikow, ktorzy zawedrowali w tamte strony
Na wystawie byly tez pierwsze samochody jezdzace po ulicach Noumei
A takze eksponaty zwiazane z historia tamtejszego lotnictwa
No i oczywiscie nie zabraklo starych zdjec licznie przybywajacych na Nowa Kaledonie europejskich osadnikow
Po paru godzinach spedzonych w tym naprawde ciekawym miejscu, znalezlismy sie znowu w parku
Tym razem zatrzymalismy sie w jego srodkowej czesci, na ktorej dominowala zabytkowa fontanna
A spacer po parku zakonczylismy chwila odpoczynku na laweczce zagubionej wsrod zieleni
Potem jeszcze tylko szybki rzut oka na sklepy w najwiekszym centrum handlowym miasta i podazylismy z powrotem na statek
Na jego zas pokladzie i ciagle w porcie zastal nas wspanialy zachod slonca
Ktore po schowaniu sie za wzgorza przy wejsciu do zatoki, wymalowalo cale niebo na zolto-pomaranczowy kolor
Byl to tak piekny i malowniczy moment, ze bardzo zalowalismy ze nie trwal duzo dluzej
Niestety jednak wkrotce zaczelo sie coraz bardziej sciemniac, w miescie rozblysly nocne swiatla, a my ruszylismy w dalsza droge, podczas ktorej dwa kolejne dni spedzilismy na morzu
Trzeciego zas o swicie zameldowalismy sie w Sydney, ktore z kolei przywitalo nas rownie pieknym wschodem slonca
Poczatkowo obserwowalismy ten moment z cienia pokladu na siodmym pietrze
Ale gdy slonce schowalo sie za budynek opery, postanowilismy przeniesc sie wyzej
Szybko wiec wyjechalismy na 12-tke, a tam wszystko rozswietlone juz bylo na pomaranczowo
I miasto ukazalo sie nam w niesamowitym kolorycie, jaki moze sie tylko zdarzyc przy wschodzie i zachodzie slonca
W momencie jednak gdy opuscilismy statek wszystko wrocilo do normy i choc zrobila sie piekna i sloneczna pogoda, to zalowalismy ze ta magiczna chwila budzacego sie do zycia dnia tak szybko sie skonczyla
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 33 odwiedzający (37 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|