Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Samoa
Co prawda Amerykanskie Samoa i Samoa oddalone sa od siebie niewiele ponad 100 km, ale dzieli je inna niewidoczna linia, ktora jest miedzynarodowa linia zmiany daty, a przekraczajac ja w kierunku zachodnim stracilismy cala dobe
Podczas takiej podrozy jak nasza nie mialo to jednak zbyt wielkiego znaczenia, wiec mimo ze o dzien starsi, ale i tak pelni entuzjazmu oczekiwalismy na spotkanie z kolejnym nie znanym nam krajem
Apia
W sklad niepodleglego od 1962 roku Samoa wchodzi 9 zachodnich wysp archipelagu, z ktorych 4 sa zamieszkale, a stolica panstwa jest Apia usytuowana na drugiej co so wielkosci wyspie Upolu
Poniewaz Samoa lezy w strefie rownikowej charakteryzujacej sie goracym i wilgotnym klimatem, oraz dosc duzymi i czestymi opadami, wiec nic dziwnego ze powitani zostalismy strugami deszczu
A nad miastem do ktorego zdazalismy, jak puszysta czapa, wisiala ciemna chmura
Nie wygladalo to wszystko zbyt zachecajaco, ale mielismy nadzieje, ze sie jeszcze wypogodzi
W kazdym razie mimo deszczu, w porcie witani bylismy bardzo serdecznie przez miejscowa grupe spiewacza
Mielismy rowniez zarezerwowana wycieczke, wiec tak czy inaczej, z deszczem czy bez niego, trzeba bylo zbierac sie do jazdy
Glownym celem naszej wycieczki bylo muzeum R.L.Stevensona, ale najpierw przejechalismy sie wzdluz dlugiego polwyspu Mulinu'u, gdzie znajduje sie kilka oficjalnych budowli
Jedna z nich byl budynek parlamentu zbudowany w tradycyjnym stylu, ktory wydawal sie jednak troche maly jak na taki wazny obiekt
Dopiero ten maly planik pokazuje, ze oprocz glownej konstrukcji fono, znajduja sie tam rowniez dodatkowe pomieszczenia
Tak czy inaczej parlament wygladal duzo skromniej niz znajdujacy sie naprzeciwko, duzo bardziej okazaly i elegancki, nowy budynek sadu
Wracajac zas w strone miasta przejezdzalismy przy bardzo nowoczesnie wygladajacych budynkach
A jak tylko wydostalismy sie poza centrum, zaczely sie tropikalne ogrody
Wsrod ktorych wypatrzylismy rowniez i bardziej tradycyjnie wygladajace domostwa
Po 20 minutowej jezdzie dotarlismy do domu, w ktorym ostatnie 4 lata zycia mieszkal szkocki powiesciopisarz, poeta i reportazysta podroznik, oraz glowny reprezentant neoromantyzmu w literaturze brytyjskiej, Robert Louis Stevenson
Poniewaz mial on zawsze klopoty z plucami, wiekszosc swego doroslego zycia spedzil na podrozach poszukujac lepszego klimatu dla zdrowia, wyjezdzajac czesto w celach leczniczych do Francji i Belgii, az w koncu postanowil wraz z zona osiedlic sie na Samoa
Zakupili oni tam grunty na zboczu dominujacej nad Apia gory Mount Vaea i po wykarczowaniu lasu postawili na nim swoje ogromne domostwo
Cala posiadlosc nazwana zostala "Vailima", co znaczy Fife Waters czyli 5 Wod, co pochodzilo od pieciu strumieni przez nia przeplywajacych
Pierwszy pokoj, ktory zobaczylismy na parterze, bedacy malym salonem, byl ulubionym pokojem pisarza, bo znajdowala sie w nim kolekcja pamiatek z calego swiata, a sciany wylozone byly tradycyjna samoanska tkanina, natomiast kominek, choc nigdy nie uzywany, przypominal mu dom rodzinny w dalekiej Szkocji
Cala gora domu otoczona byla szerokimi i zadaszonymi balkonami i znajdowalo sie na niej 5 sypialni: Stevensona, jego matki, zony, oraz dwojki dzieci z jej pierwszego malzenstwa
Sypialnia Stevensona byla najwieksza i najlepiej polozona, z dalekim widokiem na ogrody i w strone morze, skad ciagle wiala orzezwiajaca bryza
Byla ona zarazem jego pracownia, gdzie napisal cztery swoje ostatnie ksiazki
Na polkach, na ktorych znajduje sie teraz caly zbior tworczosci pisarza wypatrzylismy polskie wydanie tej chyba najpopularniejszej jego powiesci "Wyspa Skarbow"
Tuz obok tego pokoju znajdowala sie sypialnia zony pisarza, ktora mieszkala osobno, zeby sie od niego nie zarazic gruzlica i ktora opiekowala sie nim przez ostatnie lata jego zycia
Wracajac na dol glownymi schodami wchodzilo sie do wielkiego salonu, gdzie moglo pomiescic sie do 100 osob i w ktorym stal ogromny stol jadalny
Znajdowal sie tam rowniez sejf (ten w kacie), w ktorym Stevenson trzymal swoje kosztownosci i manuskrypty
Natomiast kuchnia miala swoj osobny budynek w ogrodzie, ze wzgledow przeciwpozarowych
Niestety mimo sprzyjajacego klimatu i opieki zony, Stevenson zmarl w1894 roku w wieku 44 lat na udar mozgu, spowodowany zazywaniem zbyt duzej ilosci opium i jego pochodnych, ktorych dzialanie lagodzilo objawy jego choroby
Pisarz zazyczyl sobie byc pochowanym na Mount Vaea, a popniewaz Samoanczycy bardzo go kochali, miedzy innymi za popieranie ich dazenia do uzyskania niepodleglosci, wiec z jego ogrodow wycieli sciezke w tropikalnym lesie, teraz zwana Droga Kochajacego Serca i zorganizowali procesje pogrzebowa prowadzaca do jego grobu na szczycie
Niestety nie wystarczylo nam czasu na wedrowke pod gore, ale za to dowiedzielismy sie kilku ciekawych rzeczy na temat rzezby samoanskiej ulokowanej na tarasie, a obrazujacej dlaczego na wyspie zakonczyl sie kanibalizm
Otoz jeden z wodzow samoanskich lubil urzadzac sobie uczty z mlodych mezczyzn sprowadzanych specjalnie z okolicznych wiosek, ktorzy po zabiciu byli pieczeni w pozycji siedzacej i spozywani przez krola, jego rodzine oraz innych dostojnikow i kaplanow
Pewnego dnia przybylo dwoch kolejnych mlodych chlopakow, a ich narzekanie na tragiczny los uslyszl syn krola, ktory kazal sie im zawinac w liscie palmy kokosowej i zaniesc przed krola, a ten po rozpakowaniu swego obiadowego dania zobaczyl ze ofiara ma byc jego wlasny syn, bardzo sie wzruszyl i zakazal kanibalizmu, a od tej pory zaczal jesc ryby
Opowiesc bardzo pocieszajaca zwlaszcza przed posilkiem jaki przygotowano nam po zwiedzeniu muzeum
Ktory wygladal bardzo kolorowo i zachecajaco, ale skladal sie przede wszystkim z owocow, ale moze to i dobrze, bo w takim kraju trudno powiedziec jakich kto przestrzega tradycji i co sie podaje na stol
Po opuszczeniu muzeum Stevensona udalismy sie jeszcze pod wielki kosciol usytuowany rowniez na pagorku i otoczony zielenia
Byla to katolicka swiatynia pod wezwaniem Sw Antoniego, ktora od zewnatrz miala bardzo europejski wyglad
Ale cukierkowy wystroj jej wnetrza przypominal bardziej styl wyspiarski
Do wejscia do kosciola, ktory usytuowany byl na zboczu, prowadzily kilkuczlonowe schody, a z ich gornej czesci rozlegal sie szeroki widok na okolice
Przed jego frontem rozlozyl sie caly rzad identycznych malych domkow
Ktore najprawdopodobniej byly mieszkaniami studentow Teologicznego Instytutu Moamoa, znajdujacego sie w poblizu
I jeszcze jedno spojrzenie na kosciol gorujacy nad cala okolica i ruszylismy z powrotem do miasta
Zanim jednak sie tam znalezlismy, zatrzymalismy sie na chwilke na punkcie widokowym, skad roztaczal sie widok na Apie
Gdzies tam w dali wypatrzylismy nasz statek przycumowany w porcie
A w poblizu niego rysowala sie sylwetka jakiegos pieknego kosciola
Patrzac troche bardziej w lewo, ukazal sie jeszcze inny szalenie orginalny obiekt, ktory byl siedziba rzadu samoanskiego, a na jego dachu wyrastal tradycyjny samoanski faletele
Po zjechaniu nad zatoke, wysiedlismy gdzies tak w polowie jej szerokosci, ale zamiast wracac na statek postanowilismy przespacerowac sie w strone centrum miasta
Do ktorego wiodla asfaltowa sciezka biegnaca wzdluz brzegow zatoki
Pierwszym obiektem na jaki sie tam natknelismy byl wspanialy kosciol gorujacy nad cala okolica
Byla to katolicka katedra Niepokalanego Poczecia bedaca glownym kosciolem katolickim na Samoa
Podczas trzesienia ziemi w 2009 roku swiatynia zostala czesciowo zburzona i wymagala rekonstrukcji
Ta odbudowa lacznie z powiekszeniem kosciola trwala kilka lat i kosztowala ogromna mase pieniedzy
Ale jej wynikiem jest przepiekna swiatynia, ktora jest rownie wspaniala z zewnatrz jak i w srodku
Bo wystroj jej wnetrza jest naprawde sliczny, posiadajac elementy lokalnych zdobien
Centralnym punktem Apii jest wieza zegarowa podarowana miastu w 1920 roku przez samoanskiego biznesmena i propagatora niepodleglosci tego kraju Ta'isi Olafa Nelsona, pochodzacego ze szwedzkiego ojca, a wieza miala byc memorialem smierci jego syna, ktory zmarl w 1918 roku na epidemia grypy, ktora pochlonela 9 tys samoanskich ofiar
Idac dalej uliczkami miasta dotarlismy do miejsca gdzie moglismy troche sie ochlodzic i znowu zasmakowac MacDonaldowych lodow w samoanskim wydaniu
W dalszej drodze dotarlismy do pieknego deptaka z eleganckimi sklepami, ale niestety o tej porze dnia zupelnie opustoszalej
Swoj marsz zakonczylismy pod nowoczesnym budynkiem ministerialnym , w ktorym podobno znajduje sie piekna sala konferencyjna
W drodze powrotnej wieza zegarowa ukazala sie nam w innej perspektywie, na tle gmachu rzadu oraz rownie nowoczesnego budynku centralnego banku Samoa, nic wiec dziwnego ze w takim sasiedztwie odbywaja sie coroczne uroczystosci i parady upamietniajace udzial Samoanczykow w pierwszej i drugiej wojnie swiatowej
Dzisiaj jednak ulice byly jakby wymarle i tylko my i pare innych dziadkow platalismy sie po tym w sumie dosc interesujacym miescie - na pewno duzo ladniejszym i nowoczesniejszym niz stolica amerykanskiego Samoa
Wkrotce znalezlismy sie z powrotem przed wspaniala katedra
Ktora przed 2009 rokiem wygladala zupelnie inaczej, i w tym stylu przetrwala od 1857 roku az do tragicznego trzesienia ziemi
Naprzeciwko katedry umiescila sie bardzo tradycyjnie wygladajaca informacja turystyczna i centrum kulturalne
Przed ktorym dowiedzielismy sie ze wlasnie jestesmy prawie w polowie drogi naszej podrozy z San Francisco do Sydney, a do domu mamy jeszce okolo 5 tys km
Z tylu za informacja znajdowal sie zielony ogrod z kolejnymi tradycyjnymi samoanskimi chatami
A w jednej z nich podobno odbyly sie nawet tradycyjne tance, ale niestety zjawilismy sie tam za pozno i wszystlo sie juz skonczylo
Po chwili krazenia po tropikalnym ogrodzie zdecydowalismy sie wiec wrocic na statek
Z tego miejsca wygladal on bardzo blisko, ale niestety dzielily nas wody zatoki
I droga do niego byla bardzo dluga, a im bylo cieplej tym wydawala sie dluzsza
Na szczescie udalo sie nam zlapac taksowke, ktora w kilka minut zawiozla nas do portu
Gdzie rozlozone byly kolorowe kramy z pamiatkami, na ktorych i nam udalo sie cos kupic
Potem juz zdecydowalismy sie wrocic na statek, choc do odplyniecia zostalo jeszcze pare godzin
Spedzilismy je odpoczywajac w kabinie w towarzystwie lokalnego produktu o nazwie takiej jak posiadlosc Stevensona
A poniewaz nasze okno wychodzilo na miasto, wiec mielismy ciagly na nie widok
Tuz przed odbiciem od brzegu zjawilismy sie znowu na gornym pokladzie
Zeby pozegnac sie juz z tropikiem, bo Upolu byla ostatnia tropikalna wyspa na naszej trasie, ktora stamtad wiodla nas prosto do Nowej Zelandii
Patrzac w strone miasta, wyraznie na horyzoncie rysowala sie gora Vaea oraz dominujacy nad nia dawny wulkan Mt Fiamoe siegajacy 958 metry w gore
A w centrum Apii mozna bylo z latwoscia wypatrzec nowoczesny budynek rzadu oraz piekna katedre
Ktora stala sie urocza wizytowka miasta
Wkrotce powoli zaczelismy oddalac sie od brzegow zostawiajac za soba stolice kraju, ktory od czasu odkrycia tych terenow przez Europejczykow na poczatku XVIII wieku, przechodzil z rak do rak europejskich mocarstw, a nawet nalezal do Nowej Zelandii az do uzyskania niepodleglosci w 1962 roku
Od strony morza zaskoczyl nas rowniez bardzo piekny widok na tecze, ktora powstala w blaskach promieni slonecznych przebijajacych sie przez krople deszczu, ktory znowu nas dopadl
Na szczescie nie byl on zbyt intensywny, wiec pozostalismy na zewnatrz obserwujac uwaznie czy uda sie nam wydostac poza rafe koralowa ograniczajaca wejscie do portu
Udalo sie, wiec wkrotce pelna para ruszylismy znowu na poludnie
I jeszcze jakis czas pozostalismy na pokladzie, choc deszczyk wyploszyl wiekszosc pasazerow
Po godzinie zeglowania ciagle widoczne byly na horyzoncie wybrzeza wyspy, ktora musielismy oplynac dookola
Doczekalismy sie takze slonca wysuwajacego sie spoza chmur
Ktore jednak powoli zblizalo sie do zchodu
I po chwili jego ognista tarcza zaczela zaglebiac sie w otchlanie Pacyfiku
Pozostawiajac za soba na niebie niesamowicie piekna game kolorow
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 98 odwiedzający (105 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|