Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Maroko
Po pustynnych upalach i gorskich wspinaczkach nadszedl czas na odpoczynek nad morzem, wiec dalsza nasza droga zawiodla nas do niewielkiego miasteczka na wybrzezu Atlantyku - Essaouira
W drugiej polowie XVIII wieku Essaouira zwana wtedy Mogador byla najwazniejszym portem Maroka, ktory stal sie centrum miedzynarodowego handlu, a w XIX stuleciu byla jedynym marokanskim portem na poludnie od Tangieru, do ktorego w celach handlowych mogly zawitac europejskie statki
Nasze pierwsze spotkanie z tym egzotycznym miastem nastapilo na jego glownym portowym placu zwanym Pl Moulay el Hassan, znajdujacym sie miedzy portem a starym miastem czyli medina
Zostalismy tam wysadzeni lacznie z naszymi bagazami z malego autobusiku ktorym podrozowalismy, poniewaz zakwaterowanie mielismy w starym miescie, gdzie ruch samochodowy byl niemozliwy
Na szczescie nasze torby zabrali na wozkach bagazowi, a my podczas spaceru do hotelu moglismy swobodnie rozgladac sie dookola, najpierw po tym wielkim centralnym placu
A potem po waskich, ale bardzo uroczych uliczkach starego miasta prowadzacych do naszego hotelu
Hotel oczywiscie urzadzony byl w tradycyjnym marokanskim stylu, mocne kolory az razily oczy, a sciany wylozone byly piekna mozaika
Pokoje co prawda wygladaly troche skromniej, ale ciagle mialy tamtejszy orginalny charakter
Mimo zblizajacego sie wieczora, po szybkim zakwaterowaniu sie, postanowilismy jeszcze tego samego dnia ruszyc na podboj miasta
Pierwsze swoje kroki skierowalismy oczywiscie w strone portu, ktory az roil sie od malych rybackich lodek i troche wiekszych kutrow lagodnie kolyszacych sie na falach
Nie brakowalo ich rowniez na brzegu gdzie w suchym doku czekaly na naprawe
Znajdowala sie tam rowniez inna atrakcja w postaci XVIII wiecznego bastionu zwanego Scala del Mar chroniacego port od poludnia
Powstal on w miejscu gdzie w 1605 roku Portugalczycy wybudowali zamek obronny tzw Castelo Real de Mogador, ktory jednak zostal zburzony w XVIII wieku
Na jego terenie powstaly wlasnie poludniowe umocnienia z kilkoma obronnymi wiezami dominujacymi nad portem
Tuz obok zaczynala sie dluga i szeroka plaza miejska okalajaca zatoke wciskajaca sie kilkaset metrow wglab ladu
Z miejsca gdzie przysiedlismy na chwile widoczne tez byly mury mediny zamykajace w sobie najstarsza czesc miasta
My jednak postanowilismy przejsc sie najpierw wzdluz samej plazy, gdzie akurat najprawdopodobniej byl czas odplywu, bo morze jakby sie cofnelo odslaniajac plachty mokrego piasku i kaluze wodne
Po chwili weszlismy na piasek, zeby sie troche po nim przespaceropwac, a moze i zanuzyc stopy w wodzie Atlantyku
Plaza byla zupelnie opustoszala, pewnie ze wzgledu na pozna pore, ale i pogoda tez nie byla zbyt laskawa, bo wialo niemilosiernie
Niektorzy musieli az zlapac sie slomianych parasoli zeby ich nie porwalo
Inni stabilniej stali na ziemi, ale za to trzeba bylo podtrzymywac latajace kapelusze, a na ziemi nawet bloto marszczylo sie od silnych podmuchow wiatru
Nic wiec dziwnego, ze Essaouira znana jest jako centrum windsurfingu i kitesurfingu, zwlaszcza ze mimo duzego wiatru miejsce to osloniete jest od fal morskich zamykajacymi zatoke Wyspami Purpurowymi, a zwlaszcza najwieksza z nich Mogador Island
Rowniez klimat tej okolicy jest bardzo sprzyjajacy z cieplymi latami i lagodnymi zimami, wiec miasto jest rowniez osrodkiem turystyczno - wypoczynkowym z coraz bardziej rozwijajaca sie siecia nowoczesnych hoteli
W wiekszosci budowane one sa nad bulwarem nadmorskim, tyle ze nie sprawiaja az tak wielkiego wrazenia jak w wielu innych znanych kapieliskach, bo ich wysokosc ograniczona jest do 4 pieter, aby nie ograniczac pieknego widoku na zatoke
Po naszej krotkiej wizycie na plazy i spozyciu posilku w przybrzeznej restauracji, okraszonym mikroskopijnym piwem w cenie duzego, bo takie sie podobno wlasnie skonczylo, ruszylismy z powrotem w strone starego miasta, w ktorym najbardziej dominujacym punktem byla wieza glownego meczetu Ben Youssefa
Wkrotce tez dotarlismy do najblizszej bramy prowadzacej do mediny zwanej Bab Sbaa
Zawiodla nas ona pod wieze zegarowa z poczatku XX wieku, na szeroka aleje miedzy murami, ktora potem zamieniala sie w glowna ulice handlowa
My jednak nie zapuszczalismy sie glebiej tylko podazylismy do portu, aby zdazyc na zachod slonca, ktore swoimi ostatnimi promieniami pozlacalo stare mury miejskie
Po chwili zaczelo ono chowac sie gdzies na widnokregu, zanurzajac sie w glebokich otchlaniach Atlantyku
Wkrotce tez zrobilo sie ciemno, wiec skierowalismy sie w strone hotelu, a uliczki ktorymi szlismy przybraly piekna, kolorowa nocna szate
Zeby jeszcze bardziej nasycic sie tym wielobarwnym widokiem, wspielismy sie na hotelowy taras na dachu, skad cale stare miasto widoczne bylo jak na dloni
Nastepnego ranka podazylismy znowu na gore, aby tym razem zobaczyc miasto w swietle dnia, w ktorym wygladalo ono zupelnie inaczej
Poniewaz hotel nasz byl jednym z wyzszych budynkow, wiec rozposcierala sie z niego szeroka panorama na rownie plaskie dachy okolicznych domostw
Gdzies tam w dalekiej perspektywie mozna bylo rowniez zobaczyc blekitne wody Atlantyku
A troche blizej wypatrzylismy jakies historyczne ruiny zupelnie nie pasujace do bialego koloru marokanskiej architektury
Natomiast wielka ozdoba naszego tarasu byla tradycyjna pijalna wody przepieknie udekorowana kolorowa mozaika
Po naszym porannym spotkaniu z dachami Essaouiry wrocilismy na ziemie i opuscilismy nasz hotel
Przyszedl bowiem czas, aby tym razem zaglebic sie dalej w zakatki tego egzotycznego miasta
Zostalo ono zbudowane w polowie XVIII wieku przez marokanskiego krola Mohammeda III, ktory ze wzgledu na bliskosc do Marrakech postanowil tu ustanowic glowny port Maroka
Budowa trwala 12 lat i bralo w niej udzial wielu zarowno marokanskich jak i europejskich architektow, a na ich czele stal francuski wojskowy architekt i inzynier, Theodore Cornut
Po krotkim spacerze zaulkami Essaourii znalezlismy sie na glownej ulicy handlowej mediny, gdzie panowal ruch jak na tureckim bazarze
A po dalszym kilkunastominutowym marszu wzdluz tej glownej alei w tym miejscu zwanej Aleja Mohhameda Zerktouni, dotarlismy do polnocnej bramy miasta Bab Doukkala
Wyszlismy nia na zewnatrz murow i znalezlismy sie na ogromnym placu, przy ktorym miescil sie glowny postoj autobusow
Czesc placu zamykaly stare mury wznoszace sie kilkanascie metrow w gore
Natomiast z drugiej strony wyrastaly bardzo orginalnie i tradycyjnie wygladajace bloki mieszkalne
Ktore wyraznie kontrastowaly z historycznymi i poteznymi umocnienieami na murach mediny
No a poniewaz to byla dla nas najciekawsza czesc miasta, wiec wkrotce znowu znalezlismy sie w ich obrebie i to w niezbyt uczeszczanej i troche zaopuszczonej ich czesci
Odkrylismy tam bardzo ciekawa architektonicznie studnie, wymagajaca jednak chyba malego remontu
A idac jeszcze dalej dotarlismy do nie zagospodarowanego placu przy prawie zupelnie opustoszalej czesci polnocnych murow
Stamtad, zeby sie nie zgubic, wrocilismy na ruchliwa glowna aleje, ktora dla odmiany az tetnila zyciem
Od czasu do czasu zbaczalismy w jakies boczne placyki, gdzie ulokowala sie wiekszosc malych restauracji i kawiarenek
Glowna jednak akcja toczyla sie przy dziesiatkach sklepikow ulokowanych pod arkadami ciagnacymi sie wzdluz ulicy
A cala jej dlugosc przedzielona byla kilkoma bramami, i kazdy jej odcinek mial inna nazwe
A ta jej najspokojniejsza czesc przy wiezy zegarowej nazywala sie Aleja Oqba ben Nafi
Zdobil ja rzad palm przy murach i maly skwerek w srodkowym odcinku, a prowadzila ona prosto do placu przy porcie
Ktory z jednej strony otaczaly piekne wielopietrowe kamienice wybudowane w egzotycznym marokanskim stylu
A z drugiej konczyl sie on na poteznych budowlach starej cytadeli
Natomiast z obu bokow otaczalo go morze, jako ze ta czesc miasta znajdowala sie na malym polwyspie wciskajacym sie w Atlantyk
Poniewaz nasz spacer trwal juz solidnych kilka godzin, wiec aby dac troche odpoczynku naszym umeczonym starym kosciom, ruszylismy wkrotce z powrotem w strone hotelu
Nie oparlismy sie jednak pokusie, aby nie wstapic po drodze do kilku sklepow z pamiatkami
Bylo w czym wybierac, wiec juz z pelna torba zakupow podralowalismy prosto do hotelu
Tam czekal na nas zasluzony odpoczynek, ale wcale nie taki dlugi, bo jeszcze bylo pare rzeczy ktore chcielismy zobaczyc
I jeszcze tylko jedno spojrzenie na maly balkonik wychodzacy na ulice z naszego pokoju i znowu bylismy gotowi do drogi
Tym razem podazylismy w innym kierunku, w strone murow chroniacych miasto od morza i jakiez bylo nasze zdziwienie, ze miejsce to bylo rownie ciekawe jak centrum mediny
Okazalo sie bowiem, ze kwitnie tam sprzedaz lokalnych produktow i wyrobow artystycznych, a dolna czesc murow zajmuja porobione w nich male sklepiki
Ciagnelo sie to wszystko na przestrzeni wlasciwie calej dlugosci tej czesci murow i wygladalo duzo schludniej i czysciej niz souki na glownej ulicy miasta
Tyle ze krecili sie tam wlasciwie tylko turysci, z mysla o ktorych najprawdopodobniej caly ten teren zostal zagospodarowany
A trasa wzdluz murow podzielona byla na mniejsze odcinki, bramami ktore znajdowaly sie w miejscach gdzie umieszczone byly umocnienia obrone
W strone centrum miasta odchodzily zas co jakis czas waskie uliczki z rezydentalnymi domami rowniez bardzo czysto utrzymane, ale swiecace pustka
Natomiast na targowej ulicy przy murach ciagle krecilo sie sporo osob, ktorych wzrok przyciagaly piekne, tradycyjne marokanskie wyroby
Nasze zas oczy przyciagnal jeszcze inny obrazek swiadczacy o dobrodusznej naturze mieszkancow miasta, ktorzy nie tylko nie przeganiali bezdomnych kotow, ale wrecz sie nimi opiekowali
A to juz kocowa czesc uliczki przy murach, ktora podazylismy z powrotem w strone portu
I po chwili marszu, po raz kolejny wydostalismy sie na plac Moulaya Hassana, po ktorym nieustannie krecili sie ludzie
Bedac tam postanowilismy jeszcze raz podejsc nad zatoke, gdzie zawiodla nas kolejna brama w poteznych murach, dzielnie strzezona przez zabytkowe juz teraz dziala
No a na szerokiej plazy tym razem zebralo sie troche wiecej ludzi, choc pora byla podobna jak poprzedniego dnia
Najwiecej jednak bylo tam ptactwa wodnego polujacego na zagubione ryby, lub nieostrozne kraby placzace sie po mokrym piasku
Niestety tym razem nie mielismy za wiele czasu na spacery nad morzem, wiec wkrotce ruszylismy z powrotem w strone hotelu
Okoliczne knajpki przygotowane juz byly na serwowanie wieczornego posilku, ale przeszlismy kolo nich obojetnie, poniewaz nasza grupa miala w planie wspolny obiad w troche innym miejscu
Za to ciagle nie moglismy sie napatrzec na bajecznie kolorowe wyroby powystawiane przed sklepikami
Ktore az kusily, zeby na nie nie tylko popatrzec, ale tez wejsc glebiej i dokupic jeszcze pare rzeczy
Na szczescie nasze torby nie byly z gumy, wiec rozsadek zwyciezyl i wkrotce znowu zameldowalismy sie w hotelu, na umowione spotkanie
No a potem znowu zaglebilismy sie w zakamarki starej mediny, probujac zapamietac droge powrotna
Kolacje mielismy bowiem zamowiona na tarasie jednej z restauracji w srodku miasta, skad w ostatnich promieniach slonca moglismy podziwiac ruchliwe uliczki mediny
Wkrotce jednak zrobilo sie dosyc zimno, ale jak widac restauracja byla przygotowana na taka ewentualnosc, serwujac nie tylko jedzenie, ale i cieple koce do obiadu
A to juz kolejny poranek kiedy przyszlo nam opuszczac to sympatyczne miasteczko i bardzo przyjacielscy bagazowi, tak jak dwa dni wczesniej przybyli po nasze bagaze
I jeszcze pozegnalny rzut okiem na mala uliczke przy ktorej stal nasz hotel i ruszylismy w dalsza droge
Poniewaz wiodla ona do Marrakech ta samo trasa, ktora przyjechalismy do Essaouiry, wiec znowu zatrzymalismy sie na krotka przerwe w znanym nam juz karawanseraju
Przy ktorym znajdowalo sie rowniez male muzeum z marokanskimi starociami, bardzo zreszta egzotycznymi dla europejskich turystow
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 40 odwiedzający (45 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|