Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Maroko
Tak jak to bylo zaplanowane, najwieksza atrakcja naszego pobytu na marokanskiej Saharze w okolicach Merzouga miala byc wyprawa w pustynie
Bylo juz po siodmej wieczorem, kiedy pod nasz hotel zaczely sciagac cale karawany wielbladow
Powoli ukladaly sie one w rzedach i cierpliwie czekaly na szykujaca sie przed nimi wyprawe
A bylo ich naprawde bardzo duzo, co znaczylo, ze wiele grup takich jak nasza takze wybieralo sie w pustynie
Wkrotce tez wyposazeni w "niezbedne" apaszki chroniace od sypiacego sie w usta piasku, a takze w nieco bardziej nowoczesny sprzet ochronny glowy, przydatny podczas ewentualnego upadku, zaczelismy szykowac sie do drogi
No a po dalszej chwili znalezlismy sie na grzbietach naszych rumakow, majac nadzieje ze wyposazenie nas w kaski nie oznaczalo, ze czekaja nas dzikie wyscigi na wielbladach
Na szczescie bylo wprost przeciwnie i nasza karawana posuwala sie w dostojnym zolwim tempie, co jednak wcale nie znaczylo, ze jazda byla komfortowa
Wiec od czasu do czasu patrzylismy z zazdroscia na przewodnikow, ktorzy szli na wlasnych nogach
No ale poniewaz atrakcja miala byc wlasnie jazda na wielbladach wiec dzielnie znosilismy niewygody i z ciekawoscia absorbowalismy cala atmosfere naszej wyprawy, podziwiajac przy okazji egzotyczny obrazek jaki tworzyla idaca przed nami przednia czesc karawany
Po pewnym czasie zaczela sie ona powoli rozdzielac na mniejsze grupy, ktore jak sie potem okazalo nocowaly w odrebnych obozowiskach
I tak szczerze mowiac to nie za bardzo moglismy zrozumiec jak mozna bylo znalezc odpowiedni kierunek w tym morzu piasku, ktory otaczal nas ze wszystkich stron
Zwlaszcza ze szlismy coraz dalej w glab wydm, zakrecajac tylko od czasu do czasu, zeby posuwac sie ich grzebietami
Slonce powoli chylilo sie ku zachodowi, dzieki czemu moglismy obserwowac kroczaca lacznie z nami karawane naszych cieni
W pewnym momencie otworzyl sie przed nami przepiekny widok jakiejs oazy ukrytej miedzy piaszczystymi gorami, gdzie znajdowalo sie jedno z obozowisk, a calosc tego obrazka upiekszaly kepki zieleni wynurzajacej sie z piasku
Niestety jednak nie bylo to nasze miejsce noclegu, wiec trzeba bylo maszerowac dalej, a zeby bylo weselej to jakims cudem jednemu z naszych wielbladow udalo sie uwolnic od linki laczacej go z poprzednikiem
Na szczescie jednak byl to bardzo porzadny i spokojny dromader, wiec nie uciekl nagle wglab pustyni laczenie z przywiazanymi do niego trzema innymi rumakami tylko dostojnie kroczyl dalej
Wkrotce tez ukazala sie w oddali kolejna plamka zieleni, za ktora widoczne byly namioty nalezace do naszego obozowiska
Na wszelki jednak wypadek nasz grupowy przewodnik wzial cugle zwolnionego z liny wielblada i poprowadzil nas w odpowiednim kierunku
Po dotarciu na miejsce, z ulga zeszlismy z wysokich grzbietow naszych "statkow pustyni", ktore tez pewnie chetnie pozbyly sie swojego bagazu i ze szczescia az zaryczaly przerazajacym glosem
A to juz nasze berberyjskie obozowisko usytuowane przy samotnym drzewie i to o dziwo eukaliptusowym i wygladajace jeszcze skromniej niz namioty przy hotelu
Korzystajac jednak jeszcze z ostatnich jasnych chwil konczacego sie dnia postanowilismy rozgladnac sie po otaczajacych nas wydmach, ktore ciagnely sie w nieskonczonosc
I jedynie zielone kepki roslin i jakas samotna palma urozmaicaly ten pustynny krajobraz
Co poniektorzy probowali zagladnac za jedna z wyzszych wydm, ale okazalo sie ze po jej drugiej stronie nie bylo nic innego czego nie widzielismy po naszej stronie, a nawet troche mniej bo byly tam tylko piaski, piaski i jeszcze raz piaski
Natomiast bardzo piekny i rozlegly byl stamtad widok na nasze obozowisko i dopiero z tej perspektywy moglismy docenic ogrom naszej oazy zieleni wsrod ktorej mielismy nocowac
Okazalo sie takze, ze nie jestesmy jedynymi lokatorami w tym miejscu, bo gdzies tam za jedna z wydm pokryta roslinnoscia znajdowaly sie kolejne namioty, a ich mieszkancy ruszyli na podboj jednej z najwiekszych gor z piasku w naszej okolicy, co wcale nie wygladalo na latwe zadanie
No a my wrocilismy w koncu w strone naszego obozu, gdzie wielblady szykowaly sie juz do snu, a nam z kolei szykowano berberyjska kolacje
Po skonczeniu posilku, dwukrotnie przerywanym opadami goracego deszczu, co jest niezwykla rzadkoscia na Saharze, przyszedl czas na lokalna rozrywke, ktora zapewnili nam nasi wielbladzierze, spiewajac i grajac na bebnach lokalne przeboje
Rowniez my poprobowlismy naszych muzycznych zdolnosci, ale do spiewu juz sie raczej nie bralismy
Nastepnego ranka zerwalismy sie jeszcze przed switem, zeby popedzic na pobliska wydme i ogladnac wschod slonca nad pustynia
Rzeczywiscie byl to nieprawdopodobny i niezapomniany widok, kiedy jego ognista kula zaczela wznosic sie ponad horyzont, oswietlajac cale ogromne polacie pofaldowanych piaskow
Aby wygodnie obserwowac to piekne zjawisko zajelismy strategiczne pozycje na szczycie jednej z takich fald
A tarcza sloneczna coraz szybciej wspinala sie na niebosklonie zapowiadajac kolejny znojny i upalny dzien
Niestety jednak wkrotce trzeba bylo wracac do namiotow, aby szykowac sie do powrotnej drogi
Ci co zdecydowali sie na spanie na zewnatrz z powodu 40-sto stopniowej temperatury w nocy, oprocz przelotnych opadow deszczu doswiadczyli rowniez huraganowych podmuchow wiatru, niosacego cale tony klujacego w twarze piasku, teraz zaczeli sciagac juz swoje poslania
I dopiero wtedy nasi lokalni przewodnicy sledzac slady pozostawione w nocy, pokazali nam zwierzatka jakie mozna bylo znalezc na pustyni, z ktorych czesc byla bardzo sympatyczna
Ale te inne juz nie tak bardzo, dlatego tez pewnie temu smiercionosnemu skorpionowi ograniczono troche pole razenia
My osobiscie, mimo upalu i bardzo niewygodnych poslan, zdecydowalismy sie na nocleg w namiocie, bo wydawalo sie nam to bardziej egzotyczna alternatywa
Nie trzeba bylo wiec niczego skladac tylko zabrac swoje rzeczy i ekwipunek ochronny i po szybkim sniadaniu dosiasc znowu nasze rumaki
Tym razem stanowilismy krotka karawane, co wcale zreszta nie znaczylo, ze jechalo sie nam wygodniej, wprost przeciwnie, bo nasze ponaciagane wiezadla i poobcierane posladki po poprzednim dniu, odezwaly sie ze zdwojona sila
W sumie jednak i tak mielismy wiecej szczescia niz grupa mlodych Holendrow, ktorych widzielismy dzien wczesniej wspinajacych sie na wydmy, poniewaz te biedaki podobno tak bardzo sie wszyscy pochorowali (tutejsi twierdza ze z upalu, my jednak winimy za to lokalne jedzenie), ze juz nie wracali na wielbladach tylko przyjechaly po nich samochody terenowe
Kolejne obozowisko jakie mijalismy wygladalo troche bardziej elegancko niz nasze, a czerwony dywan swiadczyl, ze bylo ono chyba przeznaczone dla lepszych gosci
Podczas naszej powolnej i bolesnej drogi powrotnej z zazdroscia minelismy takze kilka tych bardziej luksusowych srodkow transportu krazacych po pustyni, na ktore i my chetnie bysmy sie przesiedli
W koncu jednak gdzies w oddali wypatrzylismy pierwsze odznaki cywilizacji, ale niestety jak komus cos dolega to droga do wyzwolenia z cierpienia wydluza sie w nieskonczonosc
Nawet bowiem kiedy juz ujrzelismy jej koncowke, to minelo jeszcze sporo czasu zanim dotarlismy na miejsce a kazda minuta jazdy wydawala sie trwac godzine
Ale jak juz zblizylismy sie do naszego hotelu na odleglosc wzroku, a nie naszych fotograficznych obiektywow, to jakby nowe zycie w nas wstapilo
I mimo to ze pewne nadwyrezone czesci ciala jeszcze nam jakis czas dokuczaly, to po orzezwiajacej kapieli i zalozeniu swiezych ubran gotowi bylismy do tego co nastepny dzien przyniesie
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 131 odwiedzający (142 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|