Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Cape Verde
W drodze do Europy mielismy jeszcze jeden przystanek, ktorym byly Wyspy Zielonego Przyladka czyli Cape Verde, lezace 570 km od zachodniego wybrzeza Afryki, gdzie dotarlismy po 6-ciu dniach w morzu
Cape Verde jest to wyspiarski kraj skladajacy sie z 10-ciu wysp, ktore byly niezamieszkale do czasu, kiedy w polowie XV- wieku skolonizowali je Portugalczycy i przez nastepne kilka stuleci uzywali podczas transportu niewolnikow z Afryki do Brazylii
Juz wczesnym rankiem zblizylismy sie do archipelagu zanurzonego jeszcze w porannych mglach
A na widnokregu wyroznialo sie bardzo ciekawe pasmo gor swiadczace o wulkanicznym pochodzeniu tego terenu
Kiedy po jakims czasie wschodzace slonce rozswietlilo horyzont, bardzo wyraznie zaznaczyly sie kontury jednej z chrakterystycznych tamtejszych gor Monte Cara
Jej dramatyczne ksztalty bardzo zreszta przypominaly nam krajobraz Bora Bora
Wkrotce tez ukazaly sie budynki miasta rozlozonego nad gleboka zatoka stanowiaca wspanialy naturalny port
Mindelo
Mindelo, gdzie zawitalismy, jest stolica wyspy Sao Vicente i rozwinelo sie juz po upadku niewolnictwa, wlasnie dzieki temu portowi, stajac sie w XIX wieku waznym osrodkiem handlowym
My chyba tez bylismy bardzo wazni, poniewaz na brzegu czekala na nas kolejka autobusow, z ktorych czesc zabierala zorganizowane wycieczki, a inne dowozily ludzi z portu do centrum miasta
Dosyc szybko wiec i my znalezlismy sie przy miejskiej plazy, gdzie wysadzil nas autobus
Skad mielismy piekny widok na cala zatoke i zamykajacy ja masyw gorski Monte Cara
W blizszej perspektywie bardzo spodobal sie nam maly kiosk sprzedajacy wyroby tytoniowe
W sumie jednak nad plaza nie zabawilismy zbyt dlugo, poniewaz wkrotce ruszylismy na wycieczke po wyspie, ktorej pierwsza atrakcja byl wyjazd na punkt widokowy na najwyzszej tamtejszej gorze Monte Verde
Wjezdzajac pod gore zatrzymalismy sie w kilku miejscach skad widoczna byla szeroka panorama calej wyspy
Moglismy takze ujrzec w oddali jej stolice i przycumowany w porcie nasz statek
Nasza droga prowadzila jednak jeszcze wyzej, az na szczyt, ktory schowany byl w chmurach, choc wysoki byl tylko na 750 metrow
Za nami, po wybrukowanej jezdni, wspinaly sie rowniez wycieczkowe autobusy, choc widocznosc stawala sie coraz gorsza
A droga coraz stromsza i coraz bardziej niebezpieczna
Jakos jednak dotarlismy na punkt widokowy, tyle ze niestety widoku to tam nie bylo
Bo plaszcz bialych chmur pokryl wszystko co ponad nami, wokol nas, a nawet pod nami
Zjechalismy wiec na dol do malego miasteczka Baia das Gatas polozonego nad piekna plaza w polnocno wschodniej czesci wyspy, gdzie znowu wrocilo do nas slonce
Choc dominujace na horyzoncie gory ciagle chowaly sie w chmurach
Po krotkiej chwili ruszylismy w dalsza droge jadac wzdluz malowniczo polozonej szosy
Zatrzymujac sie na punkcie widokowym
Skad droga wiodla na wysoka piaszczysta wydme
Gdzies tam w oddali widoczne bylo miasteczko, z ktorego jechalismy
A od strony morza wydma schodzila prosto do wody
Nad nami zas skaliste szczyty piely sie prawie pionowo do gory
Po naszym krotkim przystanku na wydmach, ruszylismy dalej wzdluz wybrzeza
I po niedlugim czasie znowu dotarlismy do punktu widokowego
Skad roztaczal sie piekny widok na poszarpane brzegi wschodniej czesci wyspy
Gdzie czesto skaliste gory schodzily wprost do wody
No a na koniec naszej nadmorskiej czesci wycieczki dotarlismy do kolejnego malego miasteczka - Calhau, usytuowanego u stop jednej z gor wyroslych wewnatrz wyspy
Tam gdzie sie zatrzymalismy nie bylo nic specjalnego oprocz pustynno gorskich krajobrazow oraz roznokolorowych lodzi rybackich
Wylegujacych sie na bardzo nieatrakcyjnej plazy, choc podobno troche za miasteczkiem mozna bylo znalezc duzo ladniejsze miejsca do plazowania
Dalsza nasza droga wiodla na polnoc wyspy pomiedzy gorami zajmujacymi jej centralana czesc
Jechalismy wzdluz doliny rzeki Ribeira do Calhau, ktora wyplywala z gor gdzies niedaleko Mindelo, a uchodzila do oceanu w okolicach znanego juz nam miasteczka Calhau, ktore wlasnie od niej wzielo swoja nazwe
Dolina ta byla chyba jedynym zielonym miejscem na tej pustynnej wyspie
Gdzie dzieki dostepowi do wody powstaly pola uprawne
Wsrod ktorych udalo sie nam wypatrzyc bardzo dla nas egzotyczna plantacje papai
Nasza wycieczke zakonczylismy powrotem do stolicy wyspy, Mindelo
Ale zanim wyladowalismy w centrum miasta, wstapilismy jeszcze na punkt widokowy, skad moglismy obejrzec sobie jego panorame
Blekitne wody zatoki oraz pasma gorskie zamykajace widnokrag za miastem stanowily bardzo uroczy obrazek
Wkomponowal sie rowniez do niego nasz statek przycumowany w porcie
A po drugiej stronie zatoki na horyzoncie dominowal charakterystyczny masyw Monta Cara
Po chwili podziwiania pieknych widokow, zjechalismy do starego miasta, gdzie zakonczylismy nasza wycieczke w poblizu wiezy Belem, ktora postanowilismy obejrzec
Jest ona troche mniejsza kopia wiezy o tej samej nazwie znajdujacej sie w Portugali w Lizbonie i stanowi atrakcje turystyczna, ktora jednak akurat byla zamknieta na sjeste
Udalismy sie wiec na pobliski centralny plac zwany Praca Estrela, otoczony bardzo kolorowymi domami
Czolowe miejsce na nim zajmowala mala kawiarnia, a moze nawet restauracyjka
Wokolo zas rozlozyly sie kolorowe kramy z lokalnymi wyrobami
W poblizu nich usadowila sie stylowa altanka , gdzie postanowilismy przysiasc na chwilke i posilic sie czekoladkami zabranymi ze statku
Jakiez bylo nasze zdziwienie, gdy nagle otoczeni zostalismy przez tamtejsza mlodziez grzecznie proszaca o poczestunek, ktorego nie mielismy serca odmowic, zostajac sami z pustymi brzuchami
Oproznione z walowki, zostaly tez nasze torby, wiec juz bez zbednego obciazenia ruszylismy na dalszy spacer po starym miescie
Wkrotce tez doszlismy na maly, zielony skwerek, na ktorym najwazniejszym budynkiem byl piekny ratusz, widoczny po prawej stronie
Oraz rowniez pieknie odnowiony katolicki kosciolek usytuowany na tej samej linii
Tuz obok znalezlismy stara studnie wybudowana w bardzo eleganckim stylu
A po drugiej stronie domy wymalowane byly jeszcze bardziej zywymi kolorami dodajac temu miejscu wiele uroku
Idac dalej dotarlismy jeszcze przed dawny palac gubernatorski, zachwycajacy swoim pieknym kolonialnym stylem i rozowym kolorem
No a wkrotce potem wrocilismy na chwile na statek
Po krotkim odpoczynku, lekkim posilku i zrzuceniu zbyt goracych dzinsow, wrocilismy znowu na malownicze ulice Mindelo
Ktore zachwycaly niesamowitym kolorytem swojej kolonialnej zabudowy
Najbardziej widocznej na nadmorskim bulwarze po ktorym spacerowalismy
Malowniczoscia dorownywaly temu jedynie rownie kolorowe lodki rybackie, zarowno te bujajace sie na falach zatoki jak i te odpoczywajace na brzegu
Idac wzdluz plazy dotarlismy jednak i do nowszego dodatku do tego uroczego krajobrazu, w postaci centrum plywackiego zbudowanego na wodach zatoki
Skad moglismy podziwiac z dalszej perspektyway nadmorski bulwar, ktorym przed chwila szlismy
Bardzo dobrze widoczna byla rowniez wieza na ktora ciagle mielismy nadzieje sie dostac
Patrzac zas jeszcze dalej w glab zatoki otwieral sie przed nami niezaklocony widok na postrzepiony grzbiet Monte Cara
Z kolei po drugiej stronie rozciagala sie dalsza czesc miasta, nad ktora rowniez dominowaly jakies skaliste pagorki
A zatoka z tej strony zamknieta byla stromo schodzcym do morza wzgorzem
Centralnym punktem osrodka byly oczywiscie piekne baseny, ktore najprawdopodobniej nie byly do uzytku lokalnych mieszkancow
Gdyz mimo upalnej pogody swiecily jednak pustka
I jedynie bar z piwem pelny byl zagranicznych klijentow wolacych swoje rozgrzane ciala ostudzic od wewnatrz niz zanurzac je w wodzie
Po krotkim odpoczynku ruszylismy w dalsza droge wzdluz zatoki
Zostawiajac za soba osrodek plywacki
Az dotarlismy do jej koncowego punktu
Skad roztaczal sie szeroki widok na centralna czesc miasta
Ktore jeszcze lepiej widoczne bylo w troche wiekszym zblizeniu
A miedzy lodkami w malym zaglowym porcie, udalo sie nam wypatrzec nawet wieze Belem
Po podejsciu troche wyzej liczylismy na jeszcze bardziej rozlegly widok, ale niestety zaslonily go rosnace tam palmy
Miedzy ktorymi udalo sie nam uwiecznic jedynie osrodek plywacki wciskajacy sie w zatoke
W powrotnej drodze weszlismy w glab miasta natrafiajac przy okazji na pieknie zadbane boisko najprawdopodobniej do grania w mini pilke nozna
Po raz kolejny trafilismy takze pod uroczy miejski ratusz
Usytuowany przy znanym tez juz nam skwerku
Potem znalezlismy sie jeszcze raz na ogromnym glownym placu, gdzie nieustannie trwal handel glownie pamiatkami
A mala kawiarenka stale pelna byla spragnionych turystow
Niestety jednak wieza ciagle byla zamknieta i mimo poprzednich obietnic obslugi nie bylismy w stanie sie do niej dostac
Obeszlismy ja wiec jedynie dookola
I udalo sie nam tylko z zewnatrz uwiecznic ja na zdjeciu, pocieszajac sie, ze to tylko kopia tego co zwiedzilismy dokladniej w Lizbonie
Obok wiezy juz bardziej dostepny stal pomnik Krzysztofa Kolumba
No a my powoli zaczelismy zbierac sie do powrotu
I wkrotce tez znalezlismy sie przy statku
A po nastepnej chwili zameldowalismy sie na jego pokladzie, zeby jeszcze raz rozgladnac sie po okolicy
Podziwiajac piekna scenerie w jakiej ulokowalo sie miasto
Oraz charakterystyczne gory otaczajace gleboka zatoke nad ktora lezalo
Wygladajace zreszta bardzo niegoscinnie i niedostepnie
Z tylu za nimi rysowaly sie grozne kontury sasiedniej wyspy, a w blizszej perspektywie mala skala w postaci chinskiego kapelusza zagradzala wstep do zatoki
Pieknie to wszystko wygladalo, ale w koncu nadszedl czas odplyniecia
Zostawilismy wiec za soba keje przy ktorej stalismy
Ale przy okazji odslonila sie nam druga choc troche mniejsza zatoka, nad ktora rozlozyly sie dalsze dzielnice miasta
Miejsce to bylo nawet bardziej widowiskowe i zachwycalo piekna bialutka plaza i gorujacymi nad nia wysokimi skalistymi szczytami
No ale komu w droge, temu czas, wiec wkrotce zblizylismy sie do wystajacej z morza skaly, na ktorej zauwazylismy jakies umocnienia
A potem bardzo szybko za soba zostawilismy wyspe Sao Vicente razem z naszym spienionym kilwaterem
Przyszedl tez czas na zasluzony odpoczynek po calodziennym zwiedzaniu
Co prawda nie doczekalismy sie takiego zachodu slonca nad Monte Cara jak na tej widokowce
Ale widzielismy jak zachodzilo ono za pobliska wyspe Santo Antao
A pomaranczowe zorze jakie zostaly na niebie stanowily tez przepiekny obrazek
Kolejne dni na morzu to kolejne zachody slonca
A na statku przygotowywano nas juz do Wielkanocy, ktora zblizala sie wielkimi krokami
Niestety jednak nie dla wszystkich ten okres byl szczesliwy, poniewaz jeden z zalogantow bardzo powaznie zachorowal i zamiast pedzic prosto do Lizbony, musielismy zboczyc na Wyspy Kanaryjskie, zeby go odtransportowac do szpitala
Zupelnie wiec nieplanowo znalezlismy sie przy brzegach Grand Canaria, gdzie mielismy dobic do portu w Las Palmas
Powoli wiec mijalismy znane nam juz krajobrazy
Kierujac sie w strone wejscia do portu
Gdzie mimo ze stalo juz kilka statkow to i tak znalazlo sie dla nas miejsce
Nie spedzilismy tam zbyt wiele czasu, tylko tyle, zeby bezpiecznie przetransportowac chorego na brzeg
A zaraz potem ruszylismy znowu w droge
Zostawiajac za soba Las Palmas powoli znikajace w oddali
Poniewaz zblizal sie wieczor wiec robilo sie coraz ciemniej
Ale zanim nadeszly zupelne ciemnosci, zauwazylismy na horyzoncie zarozowione niebo
Zupelnie sie jednak nie spodziewalismy niesamowitego widowiska jakiego potem doswiadczylismy
Kiedy niebo i ziemia, a raczej woda zamienily sie w gorejacy ogien zmieniajac swoj koloryt na wszystkie odcienie zolci i czerwieni
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 19 odwiedzający (22 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|