Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Chiny
Dalsza nasza trasa obejmowala kilka miejsc zaznaczonych na tej mapce, a wiec idac od gory: Hanging Temple, Yingxian Wooden Pagoda, Mt Wutai, Pingyao, Wang Family Courtyard oraz Zhangbi Ancient Castle
Po wczesnym opuszczeniu hotelu w Datong, ruszylismy wiec w nasza daleka droge
A pierwszym punktem gdzie sie zatrzymalismy bylo male miasteczko, gdzie znajduje sie Wooden Pagoda czyli drewniana pagoda zwana rowniez Sakyamuni Pagoda lub tez Fogong Temple
Do miasteczka Yingxian dotarlismy wczesnym rankiem, a po deszczowym pobycie w Datong, tym razem pogoda sie spisala i wycieczke uprzyjemnilo nam blekitne niebo
W samym srodku starego miasta znalezlismy typowa chinska brame, a niedaleko za nia ukazal sie nam slawny obiekt, do ktorego zmierzalismy
Yingxian Wooden Pagoda zbudowana zostala w 1056 roku podczas panowanioa dynastii Liao i jest najstarsza drewniana pagoda w Chinach, a zarazem najstarsza buddyjska swiatynia wykonana calkowicie z drewna
Jest ona rowniez najwyzsza na swiecie drewniana pagoda siegajac ponad 67 metrow w gore, ma osmiokatny ksztalt a jej basa ma ponad 30 metrow srednicy
Z zewnatrz wyglada, ze pagoda ma tylko 5 pieter, ale tak naprawde ma ich 9 i na kazdym z nich znajduja sie rozne postacie Buddy
Konstrukcja pagody jest bardzo skomplikowana, poniewaz zostala ona wzniesiona bez uzycia zadnego gwozdzia, sruby czy tez wkretu, za to posiada 54 rodzaje roznych wspornikow i to chyba pozwolilo jej przetrwac na przwstrzeni stuleci, ponad 50 powaznych trzesien ziemi
A to jeden z obrazkow z wnetrza pagody przedstawiajacy siedzacego Budde w towarzystwie czterech Bodhisattvas, czyli wcielen osob poszukujacych oswiecenia i czystosci
Na terenie gdzie usytuowana jest drewniana pagoda odkrylismy rowniez inna swiatynie, znajdujaca sie za osobnymi murami
Zawierala ona kilka budynkow otaczajacych maly dziedziniec
A wnetrze jednego z nich, oprocz siedzacego Buddy zawieralo caly zestaw kolorowych postaci zwiazanych z ta religia
Po opuszczeniu zabytkowego kompleksu znalezlismy sie znowu na glownym skrzyzowaniu starego miasta
I przeszlismy sie nawet jego piekna glowna uliczka, zabudowana w typowym chinskim stylu
Wkrotce jednak trzeba bylo wracac na parking i ruszac w dalsza droge
Niestety okazala sie ona bardzo wolna, poniewaz zastalismy na niej wielogodzinne korki, z jakimi wczesniej spotkalismy sie takze poprzedniego dnia podczas jazdy z Datong do Yungang Grottoes
W koncu jednak jakos dotarlismy do kolejnej atrakcji jaka byla wiszaca swiatynia zwana Hanging Temple, ktora jest jedyna istniejaca swiatynia laczaca trzy chinskie religie: Buddyzm, Taoizm i Konfucjonizm
Znajduje sie ona na zboczu gory Heng Shan, jednej z pieciu wielkich gor Chin, a zbudowana zostala ponad 1500 lat temu
Niestety byl to jednak okres jakiegos narodowego, przedluzonego swieta, wiec chyba cale Chiny zjechaly sie w to miejsce i tlumy ludzi byly tak ogromne, iz nie udalo sie nam dostac biletow wstepu
Ich ilosc byla oczywiscie ograniczona ze wzgledow bezpieczenstwa, wiec moglismy jedynie z daleka podziwiac ta niesamowita, wiszaca 50-60 metrow nad ziemia swiatynie
Sklada sie na nia podobno 40 pawilonow wykutych w naturalnych jaskiniach i zaglebieniach skalnych, do ktorych dobudowane zostaly drewniane fasady, a calosc polaczona jest za pomoca kladek i mostow
U podnoza tej samej gory znajduje sie zapora wodna, przepuszczajaca czesc wody, ktora spada w dol wysokim wodospadem, nad ktorym umieszczony jest maly mostek, gdzie jednak rowniez nie mielismy dostepu
Przysiedlismy wiec jedynie na chwile nad wyplywajaca spod wodospadu rzeka, skad mielismy rowniez widok na pnaca sie pod gore, ogrodzona czerwonymi barierami droge, ktora wkrotce potem znikala w jednym z tunelow
Po naszej niefortunnej wizycie przy wiszacej swiatyni, udalismy sie na poludniowy posilek, ktory spozylismy w bardzo nieciekawym miejscu, wygladajacym jak zaplecze warsztatow mechanicznych lub jakichs podejrzanych restauracji, ale okazalo sie ze nie bylo tak zle i mimo trudnosci w porozumiewaniu sie napelnilismy brzuchy nawt dosc smacznym jedzeniem
Potem popedzilismy dalej, wjezdzajac w pewnym momencie nawet na autostrade, ktora zaczynala sie w typowo chinski sposob tradycyjna brama
My kierowalismy sie w strone tzw Wutaishan czyli jednej z czterech swietych gor buddyzmu, ktora wedlug wierzen jest rezydencja Bodhisattvy madrosci Manjusri, zwanego rowniez Wenshu i ktora posiada 5 glownych szczytow, z ktorych najwyzszy siega ponad 3 tys. metrow npm
Po paru godzinach jazdy zaczelismy wznosic sie wysoko w gore, a z przeleczy ktora jechalismy widac bylo stare swiatynie powstale na okolicznych plaskich szczytach gorskich
W koncu zjechalismy do dolinki miedzy szczytami Wutaishan, gdzie znajdowalo sie male miasteczko Taihuai, wokol ktorego wyrastalo kilkadziesiat kompleksow swiatynnych, a calosc wpisana zostala na liste dziedzictwa swiatowego UNESCO
Pierwsze klasztory zostaly wybudowane w tamtym terenie w IV i V wieku, a w VI stuleciu bylo ich juz 200, tyle ze do dnia dzisiejszego przetrwalo jedynie 58
Jednym z najstarszych jest Pusa Ding Temple, swoimi poczatkami siegajacy V stulecia i bedacy najwieksza swiatynia w tybetanskim stylu w Wutaishan, a polozony jest on na szczycie wysokiego wzgorza, na ktore prowadzi 108 schodow, czyli tyle ile koralikow w buddyjskim rozancu
Aby oszczedzic nam czasu i trudow wspinania sie do niego, nasz kierowca podwiozl nas na sam szczyt wzgorza, do tylnego wejscia swiatyni
Przy okazji mielismy stamtad wspanialy widok na cala doline, w ktorej rozlozylo sie miasteczko
Wyrosle wokol starych klasztorow, ale powstale w duzo pozniejszym okresie
Po wejsciu do wnetrza znalezlismy sie jak w kazdej chinskiej swiatyni, w plataninie budynkow otaczajacych dziedzince
Wsrod ktorych czesc byla bardziej wazna czesc mniej, ale my dostalismy juz takiego pomieszania co, gdzie i dlaczego, ze ciezko nam teraz sobie dokladnie to wszystko przypomniec
Jedno jest pewne, ze bylo tam tez bardzo duzo schodow, ktorych i tak nie zdolalismy uniknac
Podczas naszego spaceru dotarlismy do dziedzinca o czerwonych scianach, ktorych ozdoba byly zolte piecioszponowe smoki, do jakich uzurpowala sobie prawo jedynie rodzina krolewska
Jak sie jednak dowiedzielismy to swiatynia ta byla ulubiona swiatynia krolow z dynastii Qing, ktorzy czesto tam rezydowali i doprowadzili do jej najwiekszego rozkwitu i wlasnie podczas ich panowania klasztor wzbogacil sie o dekoracyjne smoki oraz o zolta glazure na dachach, rowniez przyslugujaca tylko krolewskim rezydencjom
Po wejsciu na szczytowy punkt swiatyni znalezlismy sie w jej najglowniejszym miejscu, co zreszta widoczne bylo po jego wspanialej zabudowie
Znajdowaly sie tam najwazniejsze budynki, ktore jak widac wzbogacone byly o typowo tybetanski element, jakim sa mlynki modlitewne
Byly one pieknie ozdobione wielobarwnymi wstazkami i oczywiscie nie omieszkalismy ich uzyc w swoich prosbach o zdrowie i szczesliwe zycie
Znalezlismy rowniez i troche wiekszy i bardziej odblaskowy mlyn, do ktorego potrzebna byla troche wieksza sila
Najbardziej jednak zachwycaly nas kolorowe zdobienia scian i sufitow, ktore stanowily rzeczywiscie przepiekny i szalenie malowniczy obrazek
Po chwili bladzenia posrod gromady budynkow ozdobionych egzotycznymi daszkami, ruszylismy w strone glownego wejscia do swiatyni
Przed ktorym umieszczona byla bajecznie kolorowa brama, zbudowana na polecenia jednego z emperatorow dynastii Qing w 1714 roku
Natomiast tuz przed wejsciem do klasztoru znajdowaly sie pozlacane pagody
Majace bardzo widowiskowe polozenie
Po przejsciu bramy, ktora pokonalismy razem z naszym kierowca, zaczynaly sie dlugie schody, podobno wykute z jednej skaly
Z ktorych roztaczala sie wspaniala panorama okolicy
I widok na kolejne klasztory znajdujace sie obok
A to caly ogrom schodow ktore musielismy pokonac, co prawda schodzac na dol, ale bylo to chyba jeszcze bardziej obciazajace na kolana niz wchodzenie pod gore
Jakos jednak dobrnelismy do ich podnoza, a na dole trafilismy na kolejne swiatynne pawilony
A poniewaz ciagle bylismy stosunkowo wysoko, wiec i stamtad mielismy dalekie widoki, zarowno na widniejaca w dali charakterystyczna biala wieze, jak i na rozlozony u naszych stop nastepny klasztor, do ktorego zmierzalismy
A byla nim najstarsza swiatynia w Wutaishan - Xiantong Temple pochodzaca z I stulecia, ktora jednak na przestrzeni dziejow byla wielokrotnie rozbudowywana, a jej obecny wyglad odzwierciedla glownie styl architektury z XVI i XVII wieku
Jest ona rowniez najwieksza swiatynia w tym rejonie, posiadajac kilkanascie dziedzincow i ponad 400 pomieszczen, a calosc rozlozona jest na 80 tys metrow kwadratowych
Jak wszedzie wszystkie budynki zachwycaja swoim pieknym kolorytem i misteria wykonaia
A typowe chinskie lwy stoja na strazy wielu bram wejsciowych na poszczegolne dziedzince
Wzdluz glownej osi swiatymi ustawilo sie 7 glownych budynkow poswieconym roznym wcieleniom Buddy
Ktore ustawione byly w srodkowej czesci glownego dziedzinca
Wszystkie one byly bardzo bogato urzadzone, z przepieknym wystrojem swoich wnetrz
Ale juz teraz ciezko nam sobie uzmyslowic ktory Budda nalezal do ktorego pawilonu
Pamietamy jedynie, ze te przepieknie wymalowane sciany i sufity nalezaly do bocznych budynkow ciagnacych sie wzdluz glownego dziedzinca
Na ktorego koncu usytuowany byl charakterystyczny pozlacany budynek z 1606 roku zwany Copper Hall, jako ze zrobiony byl on z miedzi, ktorej zuzyto na ten cel az 50 ton
Zeby jednak do niego dojsc trzeba bylo wspiac sie na kolejna porcje schodow
Na szczescie nie bylo ich tak wiele jak w poprzednim klasztorze, wiec wkrotce znalezlismy sie na gorze
Copper Hall co prawda wyglada z zewnatrz na dwupietrowy budynek, ale tak naprawde ma tylko jedna pietro, a w wewnetrznych jego scianach wyrzezbionych jest 10 tys pozlacanych malych postaci Buddy
Sprzed miedzianego pawilonu widac stojace przd nim i troche ponizej, rowniez pozlacane pagody, a za nimi jeden z wiekszych glownych budynkow swiatyni zwany Amitaba Hall, ktory zbudowany jest z cegly i rzeczywiscie ma dwa pietra
A to juz widok na Copper Hall z najwyzszego tarasu Xiantong Temple, skad tez zaczelismy juz wedrowke powrotna w strone wyjscia, poniewaz zblizal sie czas zamkniecia swiatyni
Wkrotce tez znalezlismy sie za jej brama, gdzie wedlug naszego zrozumienia mielismy czekac na naszego kierowce, ktory w tej swiatyni z nami nie byl
Poczatkowo czekalismy cierpliwie rozgladajac sie dookola, a mozna bylo wypatrzec stamtad bardzo ciekawe rzeczy, jak chocby ta slynna biala pagode
Wkrotce jednak zupelnie sie sciemnilo, wszyscy opuscili ten teren i nawet mnisi wrocili z kwesty, a przy okazji dosc powaznie sie ochlodzilo, wiec zrobilo sie nam niezbyt przyjemnie i tak klapiac zebami spedzilismy prawie dwie godziny, po ktorych nasz kierowca domyslil sie wreszcie, ze nie zrozumielismy sie co do miejsca spotkania i w koncu po nas przyjechal
Mimo tej naszej nocnej przygody, nastepnego dnia rano zerwalismy sie skoro swit gotowi do dalszej drogi
Nasz bardzo elegancki hotel ulokowany byl troche na obrzezu glownej dolinki
Zreszta w bardzo malowniczym miejscu, ale do miasteczka, ktore mielismy zwiedzac trzeba bylo kawalek dojechac
Wkrotce znalezlismy sie w jego centrum i choc bylo naprawde wczesnie wrzalo ono juz turystycznym ruchem
Pierwszym punktem naszego dzisiejszego programu byl wyjazd wyciagiem krzeselkowym na szczyt pobliskiego wzgorza Dailuo Peak
Mozna bylo tam wejsc na piechote pokonujac podobno az 1080 schodow, ale wyjazd wyciagiem byl chyba bardziej malowniczy, a przede wszystkim duzo szybszy
A widok ze szczytu byl naprawde wspanialy pokazujac male miasteczko lezace u stop wzgorza, a takze panorame calej okolicy
Jak na kazdym wzgorzu, rowniez na Dailuo Peak znajduje sie monastyr, ktory zwany jest Dailuo Ding
Jest on o tyle unikalny, ze dedykowany jest on wszystkim 5 wcieleniom Bodhisattvy Manjushri, ktorym poswiecone sa klasztory na 5-ciu szczytach gorskich Wutashan
Chodzilo o to zeby zamiast wspinac sie na wszystkie gory, pielgrzymom wystarczylo wejsc tylko na jeden szczyt i pomodlic sie na konto wszystkich pieciu Manjushri, co bylo bardzo madrym pomyslem
Tak jak kazda swiatynia, Dailuo Ding w swoich pawilonach ma niesamowicie barwnie wystrojone oltarze
A zewnetrzne oblicze budynkow jest rownie pieknie wykonczone i ozdobione
Po zjezdzie na dol, znalezlismy sie na waskich uliczkach miasteczka, ktorymi podazylismy w strone ostatniej swiatyni ktora mielismy odwiedzic
Po podejsciu do malej altanki ukazala sie nam jej najbardziej widoczna czesc czyli Biala Pagoda
Z kazdym krokiem podchodzilismy do niej coraz blizej, a dalsze droga wiodla przez zielony park
Ktory konczyl sie uroczymi sadzawkami ulokowanymi tuz przed wejsciem do swiatyni
Tayuan Temple znajduje sie w srodkowej czesci miasteczka i w poblizu Xiantong Temple, a jego Biala Pagoda zbudowana w 1302 roku byla poczatkowo stupa wlasnie tego drugiego klasztoru
100 lat pozniej miejsce to rozroslo sie tak powaznie, ze zostalo osobna swiatynia, zawierajaca wiele budynkow, bram, kamiennych tablic i mnostwo innych wspanialych struktur
W pawilonie zwanym Cangjing Mansion znalezc mozna na jego scianach dziesiatki modlitewnych mlynkow z wypisanymi na nich buddyjskimi tekstami zwanymi sutras, ktorych jest podobno 20 tys. napisanych w chinskim, mongolskim i tybetanskim alfabecie
A na kazdym rogu znajdowal sie troche wiekszy ich przedstawiciel
Tayuan Temple zajmuje w sumie powierzchnie 15 tys metrow kwadratowych i posiada ponad 130 bydynkow, z ktorych czesc stanowi kwatery dla mnichow
Wsrod wszystkich budynkow najwazniejsza jednak jest tzw, Great White Pagoda czyli Wielka Biala Pagoda zbudowana w tybetanskim stylu z otynkowanych potem cegiel, a siegajaca na wysokosc ponad 73 metry i uznana za symbol Wutaishan
Natomiast dla nas naistotniejszy byl fakt, ze byla ona zupelnie inna od pozostalych budowli, ktorych naogladalismy sie tyle, ze tak naprawde zadna nie zostala w naszej pamieci
Na koniec zwiedzania jeszcze jedno spojrzenie na kolejna malownicza brame i ruszylismy juz do wyjscia
Potem zas na chwilke zatrzymalismy sie przy uroczych sadzawkach, w ktorych pieknie odbijaly sie okoliczne gory, a takze jakies samotne drzewko
No i wkrotce znowu zameldowalismy sie z na coraz bardziej tlocznych uliczkach miasta, skad juz podralowalismy prosto na parking i ruszylismy dalej
Tym razem nie zatrzymywalismy sie juz nigdzie po drodze tylko popedzilismy prosto do Taiyuan, gdzie mielismy nastepny nocleg
Taiyuan jest najwiekszym miastem i stolica prowincji Shanxi, ktora wlasnie zwiedzalismy, a swoja historia siega 2500 lat wstecz, tyle ze my zdolalismy zobaczyc jedynie jego nowoczesne oblicze
Zjawilismy sie tam bowiem dopiero pod wieczor i udalo sie nam jedynie wyskoczyc na krotki spacer w okolicach naszego hotelu
A mimo tego ze zrobilo sie znowu deszczowo i zimno, dzielnie maszerowalismy po jego ulicach i dotarlismy do jakiegos glownego placu
Ktorego koloryt rozweselil nam troche zaplakana atmosfere
Tylko trudno powiedziec czy byly to jakies swiateczne dekoracje czy codzienny wyglad tego miejsca
Tak czy inaczej bylo tam dosyc sympatycznie, szkoda tylko, ze zaczelo sie powoli sciemniac i wkrotce trzeba bylo wracac do hotelu, zwlaszcza ze nastepny dzien to kolejna kilkugodzinna jazda i kolejna porcja zwiedzania
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 57 odwiedzający (62 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|