Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nepal
W drodze powrotnej do Kathmandu mielismy zaplanowany parogodzinny przystanek w malym miasteczku Bandipur lezacym 80 km od Pokhary
Ktora opuszczalismy o poranku, niedlugo po zejsciu z dachu, gdzie bylismy swiadkami pieknego wschodu slonca
Po drodze mijalismy poczatkowo dosc bogate zabudowania, ktore w miare oddalania sie od miasta robily sie duzo skromniejsze
Zamieniajac sie na koniec w pojedyncze domostwa rozlozone wsrod uprawnych pol, a teren przy drodze robil sie coraz bardziej gorzysty
Po jakichs dwoch godzinach jazdy dotarlismy do Bandipur, malego miasteczka rozlozonego na grzbiecie gorskim
Zanim jednak sie do niego dostaliamy, musielismy zjechac z glownej szosy i wspiac sie bardzo kreta droga ok 700 metrow wyzej
Nad miasteczkiem dominowalo kilka wzgorz, z ktorych jak zostalismy poinformowani, to najblizsze posiadalo punkt widokowy, ale patrzac na strome podejscie od razu zrezygnowalismy z jego zdobycia
W sumie bowiem i tak z miejsca gdzie zostalismy podwiezieni widoczna byla piekna panorama okolicy
Idac w strone miasta dotarlismy do kilkupietrowego budynku szkolnego, gdzie dzieci ubrane w rozowiutkie mundurki mialy chyba przerwe, bo wylegly gromadnie na balkony
Tuz obok szkoly znajdowaly sie schody, ktorymi postanowilismy troche podejsc do gory
Po krotkiej wspinaczce usiedlismy na chwile na laweczce podziwiajac coraz szersza panorame jaka sie wokol nas otwierala
Z jednej strony widoczna byla droga, ktora wkrotce znikala w dole, schodzac w strone zielonej doliny
A po drugiej ukazaly sie nam pojedyncze domostwa Bandipur, rozrzucone na plaskim grzebiecie gorskim
Wysoko ponad nimi horyzont przeslanialy biale, klebiace sie chmury i nie tylko
Przy wiekszym zblizeniu okazalo sie bowiem, ze jeszcze wyzej wystaja zasniezone szczyty gorskie, nalezace do pasma gorskiego Ganesh Himal, skladajacego sie z czterech siedmiotysiecznych szczytow
No a tuz nad nami wzgorze nie wygladalo juz tak wysoko, wiec postanowilismy podejsc jeszcze troszke do gory
Zatrzymujac sie po drodze kilkakrotnie, zeby spojrzec na otaczajace nas coraz szersze widoki
Niestety jednak to co sie wydawalo szczytem wcale nim jeszcze nie bylo i po chwili wspinaczki odkrylismy jeszcze wyzszy wierzcholek
No ale skoro wyszlismy juz tak wysoko, to byloby wielka szkoda nie podejsc jeszcze tych ostatnich metrow
Zwlaszcza ze gdzies na gorze dobiegly nas odglosy dzwonkow i wkrotce spotkalismy na swojej drodze stado koz, ktore bez problemow lazily z gory na dol, wiec zeby nie byc gorsi i my wspielismy sie w koncu na sam szczyt
A stamtad rozpostarl se przed nami widok na przeciwna strone gory, na ktorej ulokowal sie Bandipur
Tyle ze bylo troche pod slonce, wiec udalo sie nam sfotografowac jedynie tarasy uprawne znajdujace sie na zboczach wzgorza
A w malym lasku rosnacym na samym szczycie znalezlismy jakis domek, a moze mala swiatynie ukryta w cieniu wysokich drzew
Tuz obok wyrastala jeszcze jedna mala budowla, ale ta juz napewno wygladala na mala kapliczka
Po przejsciu na druga strone okazalo sie, ze prowdzi stamtad sciezka na kolejne szczyty gorujace nad okolica
Dalej juz jednak isc nie mielismy czasu ani ochoty, wiec jeszcze tylko rozgladnelismy sie dookola podziwiajac przepiekna panorame jaka sie wokol nas rozciagala
Udalo sie nam tez wypatrzec dwa jakies ptasie drapiezniki kolujace nad ziemia, duzo ponizej nas i wypatrujace zdobyczy
Choc czasami tez wzbijaly sie wysoko w gore i byly pieknie widoczne na tle blekitnego nieba
W pewnym momencie przysiadly tez na ziemi, ale niestety bylismy w stanie sfotografowac tylko jednego z nich i to jedynie od tylu, bo wcale nie chcial na nas patrzec, a jego poza mowila wyraznie ze ma nas w glebokim powazaniu i mozemy mu "fuknac..."
Po krotkiej chwili odpoczynku na tym najwyzszym punkcie widokowym, trzeba bylo zbierac sie z powrotem
Jeszcze tylko wypatrzylismy z gory miejsce gdzie znajdowal sie parking i nasz bialy samochod widoczny na jasnym placu w srodkowej czesci zdjecia
No a potem zaczelismy wedrowke powrotna, ktora wcale nie byla latwiejsza niz podejscie pod gore, ale dzieki schodom i poreczom znajdujacym sie co kawalek, jakosc powoli spuszczalismy sie coraz nizej
Wkrotce tez dogonilismy kozy, ktore rowniez schodzily na dol, a jedna byla nawet taka grzeczna, ze zgodzila sie na pozowanie do zdjecia
Potem jednak juz je wyprzedzilismy i jakos tak w miare szybko dotarlismy do zalesionego miejsca, gdzie przystanelismy po raz pierwszy podczas naszej wspinaczki
Mimo jednak tego, ze bylo to juz stosunkowo nisko, to ciagle patrzylismy z gory na rozlozone pod nami miasteczko
A i szkola, ktora znajdowala sie w chyba najwyzszym jego punkcie tez jeszcze znajdowala sie kilkadziesiat metrow ponizej
W sumie jednak dotarcie do centrum miasta nie zabralo juz nam tak wiele czasu i po 10 minutach znalezlismy sie na jego glownej ulicy
Bundipur zamieszkaly jest przez etniczna grupe przybyla z Bhaktapur zwana Newarowie , ktorzy w XVIII wieku, po utworzeniu Krolestwa Nepalu w 1768 roku, zalozyli w tym punkcie przystanek na drodze handlowej miedzy Indiami a Tybetem
Miejsce to wybrane zostalo, poniewaz lezac na wysokosci 1030 metrow npm wolne bylo od malarii
Poczatkowo byla to bardzo niewielka wioska, ktora jednak na poczatku XIX wieku bardzo urosla na znaczeniu stajac sie waznym centrum handlowym
Newarowie przyniesli tam ze soba swoje kulturalne tradycje, a takze specyficzna architekture, ktora zachowala sie do dnia dzisiejszego
Miasto przezywalo swoj rozkwit w latach 1846-1951, kiedy to powstalo tam wiele eleganckich i kilkupietrowych budynkow z neoklasycznymi fasadami i brukownymi uliczkami
W podcieniach na parterze do dzis urzeduja male sklepiki, a obecnie znajduja sie tam rowniez restauracje i kawiarnie
Glowna religia wyznawana przez Newarow jest hinduizm, ale sa wsrod nich takze buddysci, i tak nam sie wydawalo, ze kapliczka ktora spotkalismy na srodku ulicy wygladala na buddyjska
A to, patrzac na suszaca sie na sznurku tkanine, bylo najprawdopodobniej miejscem gdzie trudniono sie rekodzielnictwem
Natomiasta kolejny sklepik wystawial na sprzedarz oprocz tych obecnych takze i tradycyjne ubiory z tamtego rejonu
Na koncu zas ulicy stala kolejna swiatynia, troche wieksza, ale rowniez zamknieta, wiec nie udalo sie nam zajrzec do srodka
Poniewaz mielismy jeszcze troszke czasu, wiec skrecilismy jeszcze w boczna uliczke, ktora byla duzo wezsza, ale rowniez otoczona bardzo eleganckim zabudowaniem
A gdy domy sie skonczyly ukazal sie nam widok na wzgorze na ktorym niedawno bylismy i az sie nam wierzyc nie chcialo, ze jednak wdrapalismy sie tak wysoko
Z drugiej zas strony glownej ulicy wiodly pod gore schody prowadzace podobno do jakiejs kolejnej swiatyni, ale na ta wycieczke juz bylo dla nas za pozno
Wracajac jednak do historii miasta to niestety po latach rozkwitu, od polowy XX wieku podupadlo ono w znaczeniu, poniewaz w dolinie rzeki znajdujacej sie 700 metrow ponizej, zbudowana zostala nowoczesna droga laczaca Kathmandu z Pokhara, wiec nie bylo juz potrzeby przejezdzac przez Bandipur
Wiekszosc handlarzy musiala tez przeniesc sie do wioski Dumre znajdujacej sie na dole, ale na szczescie w 1998 roku zbudowano 8 km droge duzo lepszej klasy wiodaca na gore, ktora i my tam wjechalismy, wiec troche to poprawilo dostepnosc tego miejsca
Ktore obecnie jest jedna z atrakcji turystycznych tamtejszego terenu bedac bardzo dobrym przykladem nie zmienionego przez lata newarskiego miasteczka
Po naszym kilkugodzinnym postoju w Bandipur, zjechalismy z powrotem nad rzeke Marsyangdi, ktora pedzila wartkim nurtem, a jej mleczno niebieski kolor swiadczyl o pochodzeniu lodowcowym
Na jej brzegach wypatrzylismy kolorowe namioty swiadczace ze jest to popularne miejsce, moze nawet do wypraw na tratwach
A jadac dalej wzdluz jej doliny spotkalismy wiele wiszacych i bardzo enigmatycznie wygladajacych mostow, laczacych miejscowosci powstale na jej obu brzegach
Po odjechaniu od rzeki zaczelismy podjezdzac w gore, a droga zrobila sie coraz podlejsza, tak samo zreszta jak stojace przy niej przydrozne biznesy
Ktore gdzieniegdzie mialy tez nad soba pomieszczenia mieszkalne, ale rowniez niewiele lepsze w swoim wygladzie
Oczywiscie od czasu do czasu napotykalismy jakis bardziej bogaty dom
Ale niestety wszystko bylo tak strasznie zakurzone od wiecznego ruchu na bedacej w ciaglym remoncie drodze, ze nawet cala okoliczna zielen stracila swoj kolor
I jedynie pedzace jedna za druga ciezarowki rozweselaly ta cala scenerie swoimi wielobarwnymi zdobieniami
Powoli zaczelismy sie wspinac coraz wyzej, bo Kathmandu gdzie jechalismy lezy na wysokosci 1400 metrow npm i wkrotce zostawilismy w dole cala ogromna doline
A jak wreszcie znalezlismy sie na ulicach stolicy Nepalu, czekal tam na nas kolejny horor w postaci wielogodzinnych korkow drogowych na zapylonych i goracych ulicach miasta
I utrwalo jeszcze sporo czasu zanim wyrwalismy sie z tego kolowrotka i wreszcie dotarlismy do naszego hotelu
|
|
|
|
|
|
|
|
Dzisiaj stronę odwiedziło już 29 odwiedzający (33 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|